Do dzisiejszego wpisu taki oto soundtrack:
http://www.youtube.com/watch?v=y6Sxv-sUYtM
Zdominowałyśmy
całe miasteczko, Monte Bondone padło Nam do stóp! Nie ma mieszkańca, który by o Nas nie wiedział i już z daleka by Nam nie
machał!!! Ponadto w siedzibie naszej szkółki rozeszły się
wieści, że uczymy się włoskiego, więc nikt już nie zagaduje do
nas po angielsku tylko nawijają do Nas po "ichszemu".
Oczywiście niewiele z tego rozumiemy, ale z każdym dniem jest
coraz lepiej. Nie obyło się też bez językowych wpadek, między
innymi zaprosiłyśmy kolegę do łóżka, a kumpelę pod prysznic:P
Oprócz tego miałam dobry dialog z Naszą cudowną księgową: Cio
Kjara! Ona na to:Ciao Kara... no i zaczynam jej tłumaczyć, że
przecież mi chiamo Iga, a mia la amica to Karo...wtedy spadła z
krzesła, wypełzła spod biurka i zaczyna mi tłumaczyć, że "kara"
po włosku to "darling"... O tak!!! nikt nie oprze się
naszemu urokowi osobistemu!!!
Mało tego! Strasznie polubiłyśmy
Stefanię, instruktorkę snowboardu z Trento. Ona ledwo gada po
angielsku, na dodatek często używa pojedynczych zwrotów po
niemiecku, a dziś nas przywitała takim oto zdaniem: cześć! Pije
mleko, piję piwo i wino!!! dalej już pewnie wiecie co było?? Ustawiłśmy się na bibkę:D Mamy nadzieję, że jak się bliżej
poznamy zabierze Nas do jakiejś fajnej knajpki w Trento!!!
O
rany zapomniałabym o Luciano! Gość jest po 70!! a zaraża pozytywną
energią jak szalony dwudziestolatek. Jeździ po całym świecie,
uczy się polskiego, biegle mówi po angielsku...co wchodzimy do
narciarni to ma włączonego z Iphon'a jakiś program, który gada do
niego w naszym ojczystym języku, smaruje narty i powtarza: ja
jestem- I am, Ty jesteś...... szok! No i jeszcze Primo, kurcze też starszy gość, a
energetyczny wulkan, uśmiech nigdy nie schodzi z jego twarzy, a
mijając nas zawsze rzuci: "ciao ragazzi! Ti agoro buona giornata!"
Kocham Italię, do pełni szczęścia brakuje mi tylko Filipa,
strasznie za nim tęsknię. Gdyby tu był to bym chyba unosiła się
nad ziemią. Niesamowite, że można się tak przywiązać do...obcej
osoby! Kiedyś nie wiedziałam o jego istnieniu, a teraz nie
wyobrażam sobie bez niego życia, ta miłość to jednak magia.
Pocisnęłam banałem, ale inaczej nie umiem:D
AAAAAAAAAA
właśnie miałyśmy telefon od Wojtka, że po wczorajszej burzy
śnieżenej wyciągi nie ruszą do 12:00 Ale radocha, z czystym
sumieniem możemy wyczołgać się na dach i znów odśnieżać nasze
okno. Tym razem jesteśmy jeszcze lepiej przygotowane, bo
przytargałyśmy z piwnicy grabie i kolejną szczotkę, które z
kilofem tworzą zestaw idealny! Do
bojuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wieczorne lekcje włoskiego:D |