piątek, 8 kwietnia 2016

Strajk głodowy! Dlaczego?/ Hunger Strike! Why?

PL
Nie wybrałam strajku głodowego w złości, latając na miotle po mieście co zasugerowali mi co poniektórzy!
To była świadoma i celowa decyzja! Myślałam, że to oczywiste, ale okazuję się, że nie dla wszystkich. Odmawianie pokarmów jest dla mnie najpiękniejszym dowodem na to, że mogę ze swoim ciałem zrobić wszystko, bo mam wybór! Nie jestem też idiotką i z dnia na dzień nie postanowiłam sobie zrobić JAJ i przestać jeść żeby zdechnąć z głodu w imię sprawy!
Tę formę oczyszczania organizmu stosuję od 4 lat w celu poprawienia kondycji mojego ciała. Od dwóch tygodni przygotowywałam się do rozpoczęcia kolejnego detoxu, a wiadomości z Polski tylko przyspieszyły ten proces! Człowiek bez jedzenia może przeżyć 2 miesiące, wspomagając się wywarami warzywnymi i owocowymi dłużej, a dobrze przygotowany jeszcze dłużej!

Nie potrafię inaczej. Decyzję już podjęłam i nie zmienię zdania! Nie zacznę jeść dopóki się nie dowiem, że TO nie przejdzie lub, gdy moje ciało zacznie w ramach protestu przeciwko głodówce konsumować samo siebie! Nie chcę umierać! Przemyślałam i tę kwestię. Mogłabym oddać życie w imię wolności kobiet, ale żywa mogę zrobić więcej!

STRAJK GŁODOWY W OBRONIE WOLNOŚCI KOBIET!

ENG
I didn't choose hunger strike by accident in a fit of anger! This is a conscious and deliberate decision.
This is proof that I can do with my body what I want. I am not an idiot, I did not stop to eat from day to day without preparations. I use fastings to cleane my body for 4 years. So I know how to do this!


I have to do something, I will not pick up women freedom!

wtorek, 5 kwietnia 2016

NIE! DLA TORTUROWANIA KOBIET!

Piszę dziś do Was, bo jestem zrozpaczona! Zrozpaczona i maksymalnie wściekła!
Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje w tej chwili w Polsce. Całkowity zakaz aborcji jest dla mnie bestialstwem i największym okrucieństwem. W głowie mi się nie mieści, że może do tego dojść. Wiele rzeczy ostatnio mnie zbulwersowało, ale TO zabolało mnie najbardziej.
Kocham być kobietą, uważam że to najcudowniejsza rzecz jaka mogła mnie spotkać.  Dlatego nie zgadzam się na to, żeby znów zakuto nas w kajdany i odbierano nam wolność, a tym właśnie jest dla mnie ustawa antyaborcyjna. To jest ZNIEWOLENIE i GWAŁT na naszej płci w czystej postaci!

Nikt nie ma prawa zmuszać mnie do umierania w imię płodu. Nikt nie ma prawa decydować za mnie czyje życie jest ważniejsze!!! Nikt, nie ma prawa zmuszać mnie do urodzenia dziecka, które zostało poczęte podczas gwałtu!!! Nikt, nie ma prawa zmuszać mnie do noszenia w sobie istoty, która nie przeżyje poza moim ciałem!!! Nikt, oprócz mnie samej, nie ma prawa decydować o moim ciele!!! NIKT!!! To jest do cholery moja macica i mój pieprzony interes!

W związku z tym rozpoczynam PROTEST! W ramach solidaryzowania się z kobietami, które mieszkają w państwach, gdzie aborcja jest całkowicie zabroniona lub w tych, gdzie może zostać zabroniona, dziś o północy rozpoczynam głodówkę, która jest wyrazem mojego sprzeciwu wobec TORTUROWANIA KOBIET!

TAK dla kobiet!
TAK dla wolnośći!
TAK dla człowieczeństwa!



Nawołuję też do WAS WSPANIAŁE KOBIETY! NIE POZWÓLMY SIĘ ZNIEWOLIĆ!!!
Dołączcie do protestujących kobiet, podpisujcie petycje i jeśli znajdziecie siły dołączcie do mnie i odmówcie w najbliższych dniach, przyjmowania pokarmów przez kilka godzin lub dni!

Nie odpuszczę! Jestem gotowa odmawiać pokarmów do utraty sił! Zamierzam walczyć, interweniować i łączyć się z innymi kobietami! TUTAJ link do wydarzenia-Strajk Głodowy/ Hunger Strike!
W tym miejscu apeluję do WAS! Pokażcie, że WAM zależy, że jesteście dumne z tego, że jesteście kobietami, że chcecie mieć WYBÓR i nie dacie się ZNIEWOLIĆ!
Jeśli jesteście ze mną wyślijcie mi proszę ( fitendjami@gmail.com) swoje zdjęcie z napisem : "NIE DLA TORTUROWANIA KOBIET!" i notką, że zgadzacie się na jego publikację, a ja obiecuję zrobić wszystko, żeby zostały one opublikowane nie tylko na łamach mojego bloga. ŁĄCZMY SIĘ DZIEWCZYNY! KOCHAM WAS!



niedziela, 20 marca 2016

Pożegnanie zimy!

Dziś w związku z projektem zorganizowanym przez Klub Polki Na Obczyźnie odpowiadam na pytanie: jak przetrwać zimę?
Hmmm właściwie to nie odpowiem na to pytanie, bo ja kocham zimę i uważam, że nią się należy delektować, a nie szukać sposobów na jej przetrwanie!



ZIMA! Dlaczego ją kocham? Bo jest dowodem na to, że człowiek jest na ziemi tylko gościem. Gdy "Królowa Śniegu" zechce to skuje wszystko lodem lub zasypie białym puchem, czy nam się to podoba czy nie! Lubi człowieka sponiewierać, zmęczyć mrozem, wiatrem, gradem. Nie pyta czy może. Rządzi się i już!

Tylko od nas zależy czy się z nią zaprzyjaźnimy. Na początek wystarczy przestać traktować ją jak wroga. Pokochać jej chłodne oblicze, zaakceptować przewagę nocy nad dniem, polubić szlachetną biel. Sprzymierzeńców jest wielu: wełna i wodo-wiatro-szczelne ciuchy, które nas ochronią przed jej "złością". Sporty, które pozwolą nam wykorzystać jej atuty. Formy wypoczynku, które nie baczą na porę roku... Ileż cudownych rzeczy można robić zimą! Czy może być coś piękniejszego niż ślizganie się po tafli zatoki w zimowym słońcu? Albo dla mniej odważnych w Ogrodach Królewskich lub innej ślizgawce.



Narty w górach i na nizinach. Och, jak ja kocham śnieżne szaleństwa. Biegówki, zjazdówki,rakiety, skitury... rowerowa wycieczka w 15 stopniowym mrozie może również być fajną przygodą. Jogging też nie zważa na temperaturę, kto biega ten wie! Wyjście na basen może i jest zimą nieco utrudnione, bo chyba wszyscy uwielbiamy wyjść z pływalni z mokrą głową! Jednak coby nie mówić, na basen można wyskoczyć zawsze. Gorzej z taplaniem się w jeziorze, chociaż znam takich, dla których wykucie przerębli i lodowata woda to żadna przeszkoda. Wielki szacun dla morsów! Tego jeszcze nie robiłam. Turlałam się nago w zaspach, ale do jeziora zimą nie wskoczyłam. Swoją drogą chyba nie chcę tego zmieniać brrrr

Dodaj napis

Kina, knajpki, muzea, palmiarnie, warsztaty, jarmarki. Zimą trzeba się grzać w cieple innych ludzi, w przytulnych wnętrzach, własnych pomysłach. Uwielbiam te wieczory pełne wełny i nowych projektów. Kolacje przy świecach, skrzący za oknem śnieg i szyby skute lodem. Mrrrr te ciepłe czapki, szale, rękawiczki...
Sanki, dupoloty, wojny na śnieżki, bałwany, anioły... jak nie kochać zimy?!

Jarmarki świąteczne w Skansenie- Grudzień 2015


Zimo moja ukochana, żegnam Cię czule i będę Cię wypatrywała z końcem roku!



wtorek, 15 marca 2016

Ogłoszenia parafialne

Przede wszystkim chciałam Wam podziękować za wszystkie słowa wsparcia i moc pozytywnej energii, którą "napakowaliście" maile i komentarze dotyczące opowieści A. Gdy ją spotkałam zaraz po publikacji "naszej" historii była wzruszona. Przetłumaczyła sobie każde Wasze zdanie i była niesamowicie zaskoczona ilością miłych słów. Przekazałam jej też każdy uścisk, który wysłaliście w wiadomościach do mnie. Kochani! Możemy zmienić świat! Szczerze w to wierzę!

Teraz mała prywata.
Wiadomość do wszystkich babeczek ze Sztokholmu i okolic. Organizuję kolejne spotkanie. Tym razem tylko dla dziewczyn, bo uważam że nie ma nic cudowniejszego niż magia kobiet! (lub Kobieca Siła, ale w tej kwestii specjalistką jest Gabrysia!). Panowie nie gniewajcie się, Was też uwielbiam, ale kobiety czuję, każdą komórką mojego ciała ;) 

Od jakiegoś czasu marzy mi się taka dziewczęca grupa wsparcia, jednocząca babeczki z całego świata, których drogi skrzyżowały się w tym pięknym mieście, w którym mam teraz przyjemność mieszkać. Mogę Wam obiecać miłą atmosferę, moc wrażeń i walizkę fajnych doświadczeń. Kto wie, może i kilka przyjaciółek, ale to już zależy tylko i wyłącznie od Was.

Impreza odbędzie się w najbliższy poniedziałek 21.03. o godzinie 17:00 w siedzibie szkoły SFI Liljeholmen- Lövholmsvägen 2, plan 4, 117 43 Stockholm, kod do drzwi szkoły to 2016. Na bieżąco będę podawała szczegóły spotkania TUTAJ

 Chciałam Was też zachęcić do odwiedzenia fajnego miejsca w sieci, które organizuje cudowne warsztaty z różnych dziedzin sztuki. The Craft Lab, w którego zarządzie mam zaszczyt zasiadać, to organizacja non profit zrzeszająca artystów i miłośników sztuki, i rzemiosła z całego świata. Dzielimy się wiedzą, poznajmy szalonych twórców i chcemy zarazić miłością do rękodzieła każdego, kto tylko czuje, że coś w nim drzemie, ale jeszcze nie wie CO. Znajdziecie nas na Facebooku oraz jako społeczność- The Craft Lab Community

Na tą chwilę to chyba wszystko, a już wkrótce kolejna historia. 




czwartek, 10 marca 2016

Moja afrykańska dusza!

Historia W.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam W. zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym weszła do sali. Miała taaaakie wielkie oczy... dokładnie takie same jak ja, gdy kilka tygodni wcześniej, weszłam pierwszy raz na zajęcia ze szwedzkiego...same obce, przerażone gęby, szalony nauczyciel, który od progu nawija "po tutejszemu", wszyscy naokoło szepczą w różnych magicznych językach... współczesna wieża Babel!

Oczywiście ruszyłam W. na ratunek i ucieszyłam do niej japę (czytaj: uśmiechnęłam się szeroko), i już po chwili siedziała koło mnie. Jej oczy zdawały się być coraz większe z każdym zdaniem naszego wykładowcy. Szepnęłam, by ją uspokoić: "wiem co czujesz, nic się nie martw, za kilka tygodni zaczniesz łapać, o co w tym wszystkim chodzi. Też chciałam na początku uciekać ;)" Chwilę później rozdano ćwiczenia i zostaliśmy zmuszeni do grupowych dyskusji, o jedzeniu z naszych rodzinnych stron. Gdy już skończyliśmy dukać: "ja lubić warzywa, tu mięso nie być dobre", wertować słowniki i rysować o co nam chodzi, nasz oprawca- nauczyciel zaczął nas nękać indywidualnie... gdy przyszła kolej W. i padło pytanie: "Vad saknar du mest?"- Za czym tęsknisz najbardziej? Po jej twarzy zaczął spływać wodospad łez. Łkała i przepraszała...szepnęła,że tęskni strasznie za swoimi córeczkami, które nie mogły z nią przyjechać...
 Rany, jak ja "strasznie nie wiedziałam" co mam zrobić. Z tej niemocy zaczęłam ją gładzić po plecach i hipnotyzować wzrokiem, powtarzając w głowie: "proszę nie płacz, błagam nie cierp tak potwornie".

Za chwilę zajęcia potoczyły się dalej, ale ja już nie mogłam się skupić. Myślałam tylko o tym jakie to potworne być mamą, która jest tak daleko od swoich ukochanych dzieci. Co musi się wydarzyć, żeby zdecydować się na taką rozłąkę i co się wtedy czuje? 

Gdy wybiła 16:30 i zaczęliśmy pakować manatki, spojrzałam na W. i zapytałam: "może masz ochotę na kawę, jest taka piękna pogoda, znam fajną kawiarnię, która serwuje świetną latte na wynos, weźmiemy po kubku i usiądziemy nad wodą???" W. spojrzała na mnie zdziwiona, była ewidentnie zakłopotana, a ja nie miałam pojęcia dlaczego."Jeśli nie masz czasu lub ochoty to nie ma sprawy..." Wreszcie odpowiedziała: "Bardzo chętnie pójdę do parku, ale ja nie piję kawy...bardzo Cię przepraszam, nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo jesteś pierwszą białą dziewczyną w moim życiu, która zaprosiła mnie na kawę". !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <Może mnie ktoś oświecić i podpowiedzieć co się mówi w takiej chwili??? >!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Potrafiłam jedynie wydukać: "Powiadasz, że nie szlajasz się z białą hołotą? Mądry wybór! Cieszę się, że zrobisz dla mnie wyjątek!"

W rezultacie, piętnaście minut później siedziałyśmy na pomoście z kubkami wypełnionymi świeżymi sokami. Rozmawiałyśmy jakbyśmy się znały od dawna. Religia, polityka, dyskryminacja, moda, diety, faceci, kosmetyki... przeleciałyśmy tamtego popołudnia chyba przez wszystkie możliwe tematy. Pamiętam jak w pewnym momencie przemknęła mi przez głowę myśl: " jakie to niesamowite, że pochodzimy z tak odległych od siebie miejsc, różnych kultur, tradycji, religii, a jesteśmy TAKIE SAME!!!

 Do dziś nie wiem skąd w tej dziewczynie tyle siły i pozytywnej energii. Ona mówi, że tacy właśnie są Kenijczycy, ja natomiast myślę, niektórzy po prostu rodzą się bohaterami. Nie wiem do końca dlaczego W. musiała wyjechać. Po hektolitrach wypitych razem soków i strzępkach historii, wiem że każdy chce żyć jak najdłużej, a gdy w pobliżu jest tylko jeden szpital, który akurat nie zajmuje się nowotworami, bo w całym kraju jest tylko jedna taka placówka, a Ty masz dwójkę dzieci i chcesz żyć do cholery, to zrobisz wszystko! W. poświęciła wiele, skorzystała z szansy, którą podrzucił jej los, a teraz musi zwrócić życiu z nawiązką to co pożyczyła. Mam nadzieję, że wreszcie na jej niebie zaświeci słońce.

Zanim się rozstałyśmy W. obdarowała mnie pięknym prezentem, mianowicie powiedziała mi na pożegnanie, że mam afrykańską duszę. Zawsze o tym marzyłam, zawsze chciałam być murzynką i okazuje się, że JESTEM! 

 
Friends


wtorek, 1 marca 2016

Bombowa wycieczka

Żyję, mam się dobrze i nie wiem jak to się stało, że tak długo nie pisałam. Właściwie to wiem doskonale, ale wytłumaczę się kiedy indziej, bo teraz mam inne plany. Od pewnego czasu chodzi mi po głowie pewien projekt i właśnie dziś postanowiłam wprowadzić go w życie. Podzielę się z Wami kilkoma historiami, będą to prawdziwe opowieści ludzi, których spotkałam na swojej drodze. Gdy opublikuję cały cykl postaram się całość podsumować. Nie będę teraz truła, zaczynamy!

Historia A.

A. znam od niedawna. Jeszcze kilka tygodni temu opisałabym ją tak: drobna babeczka, koło 40-tki, nieco "pańciowata", zawsze modnie ubrana i zadbana. Kobietka lubiąca być pod skrzydłami mężczyzny. Męża owinęła sobie wokół palca tak, że codziennie przychodzi po nią po zajęciach, wszystkie drzwi dla niej otwiera najszerzej jak tylko potrafi i gdyby mógł to pozamiatałby spod jej nóg wszystkie kamienie. Tak widziałam ją miesiąc temu. Dziś wstydzę się, że kiedykolwiek tak o niej pomyślałam. Wszystko zmieniła jedna, wspólnie wypita kawa. Rozmawiałyśmy o duperelach, gdy nagle A. zaczęła swoją opowieść...

"Wiesz, to nie jest mój pierwszy mąż. Gdy miałam 30 lat, wybraliśmy się z moim ówczesnym mężem na wycieczkę, już nie pamiętam gdzie my w ogóle jechaliśmy. To był okres, gdy w kraju, w którym mieszkaliśmy nie było spokojnie... No i nagle wybuchliśmy, ktoś zakopał minę w drodze i nas wysadziło...
(A. opowiadała dalej, a ja właściwie, nie wiedziałam czego słucham)
...jak się wreszcie ocknęłam to pamiętam, że spojrzałam na mojego ukochanego i wiedziałam, że on nie żyje. Sama chciałam umrzeć, ale przypomniałam sobie, że mam dwie córeczki i skoro JEGO już nie ma to ja muszę przeżyć, bo one nie mogą zostać same..."

A. chwyciła moją rękę i położyła ją najpierw na swoim ramieniu, potem na obojczyku i na koniec na swojej głowie. Czułam pod jej skórą odłamki, moja dłoń wysyłała sygnały do mózgu, ale ja nie mogłam tego przetworzyć...po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, a ona opowiadała dalej.

" Mam różne rzeczy w ciele, nie wszystko udało się usunąć. Najgorsze są te w głowie. Nie mogę patrzeć w górę, bo mam mroczki przed oczami, często kręci mi się w głowie i są dni kiedy do niczego się nie nadaję, nie mam siły wyczołgać się z łóżka, wszystko wiruje, wszystko boli..."

Milczałam, nadal płakałam, nie potrafiłam przestać.

" I dlatego teraz mam innego męża. To był kiedyś tylko przyjaciel, ale po wypadku to właśnie on się mną zaopiekował, przyjeżdżał ze Szwecji tak często jak tylko mógł i wreszcie zabrał mnie i moje córki ze sobą żebyśmy były bezpieczne. On nadal się bardzo o mnie martwi i dlatego zawsze po mnie przychodzi, wszędzie mnie zawozi i troszczy się o mnie."

Po mojej głowie krążyły różne myśli, ale żadna z nich nie nadawała się do zwerbalizowania, więc chwyciłam A. za rękę i siedziałyśmy kilka minut w milczeniu. Potem jak gdyby nigdy nic zaczęłyśmy narzekać na kawę, którą kupiłyśmy w kafejce.

Jeszcze długo po naszej rozmowie, myślałam o A. Nie mogę sobie wyobrazić ile trzeba mieć w sobie siły żeby przejść przez to wszystko, pozbierać się i nauczyć się życia na nowo. To już nie jest ta sama kobieta, którą widziałam na zdjęciu sprzed 10 lat. To jest zupełni inny człowiek .
Jest jeszcze jeden bohater w tej opowieści, którego podziwiam i obdarowuję szerokim uśmiechem, gdy tylko odbiera A. po zajęciach.

Nie mam pojęcia czy historia Wam się podobała czy nie. To są fakty, tu nie ma nic do lubienia. Jestem tylko ciekawa ile osób wyobrażając sobie moich bohaterów, pokolorowało im skórę. Nie zdradzę Wam pochodzenia A. ani jej męża. Może są z Ukrainy, może z Urugwaju, a może z Meksyku. Mogą być z każdego miejsca na ziemi, dla mnie to nie ma znaczenia i pragnę się otaczać ludźmi, którzy tak samo jak ja widzą innych przez pryzmat czynów, a nie aparycji, pochodzenia czy wiary. Kto dał nam prawo do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych?
Gdy byłam mała myślałam, że ludzie dzielą się na złych i dobrych, potem że na mądrych i głupich, i  że tylko Ci durni są okrutni. Teraz wiem, że ludzie to tylko zwierzęta i tylko od Nas zależy czy zostaniemy czymś więcej.

PS. Wybaczcie mi ten przewrotny tytuł.

Rodzina jak każda inna...