czwartek, 19 grudnia 2013

Przygotowanie do świąt w toku:)

Okazało się, że wydzierganie pledu to była łatwiejsza część planu. Napisanie 18 wspomnień związanych z ukochaną osobą wcale nie jest takie łatwe. Cały tydzień się do tego przygotowywałam, myślałam, notowałam, aż w końcu usiadłam dziś wieczorem i napisałam. Wszystkie 18!!! Oczywiście przy kilku się poryczałam, więc jest szansa, że i ONA się popłacze...Moja Mama... Teraz muszę połączyć to w spójną całość z częścią, którą ma stworzyć mój brat i gotowe. Szkoda, że nie mogę się z Wami tym podzielić, bardzo bym chciała, ale uważam, że to zbyt intymne, tylko moje i już!
Jeśli chodzi o moją głodówkę to wytrzymałam tydzień, coś nie mogę pobić mojego rekordu. Teraz staram się jeść bardzo mało, głównie warzywa, nadal żadnych słodyczy ani alkoholu. Niestety muszę przyznać, że złamałam się dwa razy, raz przed głodówką i raz po, ale to były takie ważne okazje, roczek Anastazji i ogromny dół egzystencjalny. Obiecuję, że teraz już wytrzymam do samej Wigilii.


piątek, 13 grudnia 2013

Autodestrukcja

Ostatnio zauważyłam, że ciągnie mnie do samozagłady. Mam nawet na to dowody: dwa miesiące temu spowodowałam kolizję drogową narażając życie swoje i bliskiej mi osoby. W zeszłym tygodniu zaplątałam się w sznurek leżący na chodniku i wyrżnęłam tak solidnie, że 5 minut płakałam i nie wstawałam z ziemi, a teraz jestem na głodówce i jeśli nie zwariuję z tęsknoty za jedzeniem to sama rzucę się pod pociąg. Przysięgam, że mam ochotę zwinąć się w kłębek na kanapie i ssać kciuk. Zamiast tego staram się jednak wyżyć twórczo i szaleję z szydełkiem, ostatnio zasnęłam nawet z jednym w kieszeni. Zrobiłam już kilka rzeczy, które naprawdę napawają mnie dumą, żeby nie wyjść na chwalipiętę, opiszę tylko jedną z nich, jest to prezent pod choinkę dla mojej mamy. Mianowicie wydziergałam pled, który składa się z 36 różnych kwadratów w bajecznych kolorach. Do tego zamierzam napisać książeczkę, w której będzie rysunek każdego segmentu i obok opisane wspomnienie związane z mamą. Zaangażowałam w to mojego brata, dzięki czemu 18 historii będzie opisanych z mojej perspektywy, a 18 z jego. Jestem taka szczęśliwa, że to wymyśliłam, że na samą myśl o tym podskakuję i klaszczę w dłonie jak małe dziecko. Muszę się szybko zabrać za pisanie, bo do gwiazdki wcale nie zostało tak dużo czasu.


piątek, 6 grudnia 2013

Postne gołębie

Tak jak przypuszczałam gryczane gołąbki były pyszne, tak pyszne, jak zapowiadał to ich zapach. W związku z tym, że należy im się za to nagroda, postanowiłam je ochrzcić i nadać im nowe imię: wróbelki:D Poniżej czym prędzej zamieszczam przepis żeby każdy mógł tych rarytasów spróbować.

GRYCZANE WRÓBELKI:

potrzebujemy:
2 szklanki kaszy gryczanej
4 duże podgrzybki  lub garść suszonych (wtedy zalewamy je dzień wcześniej wrzątkiem i namaczamy)
1 duża cebula
2 jaja
garść siemienia lnianego (w ziarenkach) i otrębów pszennych
natka pietruszki
sól, pieprz, słodka papryka, curry...i co tam jeszcze lubimy
główka kapusty

sos:
 przecier pomidorowy
3-4 drobno pokrojony pomidory lub 1 puszka
2 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy z oliwek
sól, pieprz, zioła

nasiona dyni (przypieczone na suchej patelni na złoty kolor)

Kaszę gotujemy, cebulkę drobno kroimy i podpiekamy na posmarowanej oliwką patelni, gdy się zarumieni dodajemy drobno pokrojone grzybki. Gdy kasza będzie sypka, w stylu makaronu al dente odstawiamy ją do przestygnięcia,  następnie dodajemy do niej jaja, "śmieci" (otręby i siemię), cebulkę z grzybkami, przyprawy, pietruszkę. W wolnym czasie lub po przygotowaniu farszu sparzamy kapuchę (pozbawioną wcześniej kłębu), czyli wrzucamy ją do dużego garnka pełnego wrzącej już wody, obgotowujemy i gdy zewnętrzne liście stracą jędrność ściągamy je na talerz, wtedy kapusta wraca do gara i czekamy aż kolejne liście zmiękną. Czynność tą powtarzamy do momentu aż rozbierzemy kapuchę do "majtek". Gdy mamy już gotowy farsz i liście kapusty zaczynamy zawijanie, każdego gotowego wróbla układamy w wyłożonym niepotrzebnymi nam liśćmi kapusty garnku lub naczyniu żaroodpornym, staramy się nasze "ptaszęta" układać ściśle. Całość zalewamy bulionem z dodatkiem wywaru z grzybów, o ile korzystaliśmy z suszonych lub wodą jeśli nie mamy bulionu. Tak przygotowane wróblasy wkładamy na 2h do piekarnika lub gotujemy na małym ogniu.
W między czasie robimy sosik. W rondelku podgrzewamy oliwkę, gdy będzie gorąca wrzucamy rozdrobniony czosnek, podpiekamy na złoto i dodajemy przecier, który również podsmażamy i dopiero wtedy dorzucamy pomidory. Dodajemy wody jeśli jest za gęste, przyprawiamy i zagotowujemy.

Gotowe wróbelki podajemy polane sosem i posypane nasionami:)

Smacznego!

Wróblasy:D ja posypałam całość mieszanką nasion, którą mam zawsze w pogotowiu.

środa, 4 grudnia 2013

Rozporządzenia grudniowe

 Święta coraz bliżej, wszyscy się cieszą, panuję wszechobecne poruszenie i  ekscytacja, a ja oprócz tych wszystkich uczuć jestem dodatkowo przerażona, bo czego w święta jest najwięcej?? Jedzenia! Na dodatek pysznego, pachnącego i najlepszego w całym roku. Oczywiście u mnie większość potraw jest "ulajtowiona", kapusty z grzybami są dwie, z zasmażką i taka saute ( doszłam już do takiej wprawy, że trudno rozpoznać która jest moja, a która mojej mamy), ciacha piekę dla siebie osobno, takie bez cukru, mąki i bez masła, mama zawsze kilka kawałków karpia gotuje dla mnie w warzywach, a do prezentów cała rodzina dorzuca mi egzotyczne owoce zamiast słodyczy. Jednym słowem nasze święta przez lata przeszły rewolucję, a mimo tych wszystkich starań, nie ma szans, żeby i tak każdy z Nas trochę nie przytył. Bo kto zmusi babcię do porzucenia zwyczaju wyrabiania makówek? No ja się pytam kto?? skoro każdy je kocha, a ja najbardziej!!! Kto w święta odmówi sobie kawałka tortu ukochanej mamy, która piecze go tylko raz do roku, bo już z innych okazji go nie robi, bo nie chce kusić tych co nie mogą? Kto w te piękne zimowe dni chce sobie odmawiać?? Ja na pewno NIE! Dlatego tak jak w zeszłym roku zamierzam pościć przed świętami, żeby z czystym sumieniem grzeszyć 24-26 grudnia. Dzięki temu wszystko mi będzie bardziej smakowało, mniej się zmieści do brzuszka i będę jeszcze szczęśliwsza.

Oto moje postanowienia:
1. z dniem 1 grudnia przeszłam w stan hibernacji alkoholowej w skrócie abstynencji, bez obaw tylko do Wigilii.
2. tego samego dnia odstawiłam mięsa w związku z planowaną głodówką przedświąteczną, którą chcę rozpocząć w najbliższą niedzielę i wytrzymać do...jak najdłużej się da;)
3. ustanowiłam też zakaz spożywania słodyczy pod każdą postacią do dnia 24 grudnia w mojej obecności. (za wyjątkiem mojego bezcukrowego biszkoptu, który mam zamiar upiec Filipowi na Mikołaja. Nie pytajcie czemu nie piekę zwykłego ciacha skoro to i tak dla Fifa, to chyba jasne?)
4. postanowiłam również nie zwlekać do ostatniej chwili z choinką. Zwykle pędzimy za 5 dwunasta do sklepu gdzie zostały same ogromne świerki i później nie da się normalnie poruszać po mieszkaniu, bo mamy pół lasu w salonie. Tak bardzo się tym punktem przejęłam, że od wczoraj mam drzewko na balkonie:P Oczywiście w donicy, więc na pewno w świetnej formie dotrwa do Gwiazdki, chyba że je zagłaszczę, bo jest takie śliczne.
5. obiecuję też, że już nigdy nie będę marudziła, że mój luby nie jest taki romantyczny jak faceci z komedii miłosnych, sama spróbuję być taka. Powiem więcej już zaczęłam i napisałam dla Filipa list, który zawiera 125 rzeczy, które sprawiają że kocham go najbardziej na świecie. Jak tak wyliczałam i przelewałam to na papier okazało się, że on jest bardziej romantyczny niż wszystkie te Dżosze Hartnety, Rajany Rejnoldsy i inne Koliny Firfy razem wzięte. Do prezentu dorzucę ciepły szalik, "pyszne ciacho" (cudzysłów ma zasugerować, że Filip czegoś bez cukru nie uznaje za ciasto, a na pewno nie za pyszne:P) i dużego całusa:D Takie w tym roku będą u Nasiexsów Mikołajki:D

Jeśli przyjdzie mi do głowy coś jeszcze to na pewno się z Wami podzielę:) Teraz idę zawijać moje postne gołąbki, nadziewane kaszą. Jeśli będą tak pyszne jak pachną to już jutro zamieszczę TU na nie przepis:)