Korzystając z okazji, chciałam uspokoić wszystkich, których niepokoją moje głodówki. Podczas wizyty u mojej genialnej pani endokrynolog przyznałam się do moich postów. Pewnie niektórzy z Was nie uwierzą, ale pani doktor nie miała nic przeciwko, uważa że to bardzo zdrowe, chociaż podkreśliła, że z punktu fizjologicznego lepiej całkowicie nie pozbawiać pracy jelit, szczególnie przy tak fatalnym metabolizmie jak mój. Poradziła mi żebym miksowała warzywa z jakimś owocem i wypijała je w formie takiego gęstego koktajlu, który podtrzyma pracę jelit podczas postu. Dla zainteresowanych, a wiem że są tacy;) dostałam też tablety na tarczycę, która ma jakieś tam dziwne twory w sobie, guzy, torbiele, jamochłony i inne. Lek ten ułatwi mi trochę odchudzanie, co ma pomóc w wyjaśnieniu poziomu testosteronu w moim organizmie. Mam go tyle, że mogłabym obdzielić nim ze trzech chłopów i byliby bardziej męscy od Rambo. W każdym razie jeśli wraz z sadłem, którego mam się pozbyć spadnie poziom tego mało kobiecego hormonu, to znaczy, że był to testosteron związany z tłuszczem, ale jeśli jego poziom nie spadnie mimo spadku masy mojego ciała to będę musiała się położyć i się badać, bo potwierdzi to nieprawidłową pracę nadnerczy. To tak w telegraficznym skrócie. Oczywiście nie zostałam odesłana tylko z receptą, już po chwili siedziałam w gabinecie pani dietetyk, która też zachwalała głodówki i sama podsunęła mi tą warzywną, z której mogłam zrezygnować ze względu na mój trwający już post, ale stwierdziłam, że dla lepszego efektu połączę obie i zobaczymy co się będzie działo:P Jak zacznie mi się pojawiać trzecie oko na środku czoła albo drugi kciuk to natychmiast dam znać:)
A tak z innej beczki to po miesiącu nerwowego biegania do skrzynki pocztowej, wreszcie przyszła moja długo oczekiwana paczuszka, a w niej mój "wypocony" medal. Ośrodek Sportu w Bytomiu dotrzymał słowa i dostarczył mi moją nagrodę. Lepiej późno niż wcale:D
Nareszcie!!! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz