poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Jadę na rezerwie




Ponieważ doszłam ostatnio do wniosku, że zdecydowanie lepiej mi się pisze teksty satyryczne niż te zbliżone do sielanki postanowiłam wytężyć zmysły i poczekać aż coś mnie wkurzy. Nie musiałam długo czekać...może nie jest to "świeżynka" czyli nagłe pojawienie się tego zjawiska, ale z miesiąca na miesiąc zaczęło się ono nasilać i w zeszłym tygodniu zwęszyłam smród podstępu co mnie mocno poirytowało. A mianowicie czy zauważyliście w mediach tendencje do "reklamowania" wielodzietnych rodzin lub po prostu reprodukcji?? Pewnie spostrzegliście się szybciej niż ja, bo w takich sprawach to ja jestem naiwniak. Na każdym kroku promowane jest radosne rozmnażanie się i tak jak na początku dałam się ponieść i beztrosko komentowałam: wow no podziwiam, kurcze to niesamowite, że ludzie decydują się na piątkę dzieci albo w ogóle na dzieci i to w dobie kryzysu.... Mówiłam to szczerze i ze 100% uznaniem dopóki nie poczułam chamskiej propagandy. Gdzie nie spojrzę czytam lub jestem bombardowana "obrazami", które mają na celu rozbudzić moje instynkty macierzyńskie i zapewnić mnie, że będzie różowo i bezproblemowo. Zanim moje przyjaciółki, koleżanki, i wszystkie inne kobiety w ciąży, chodzące po tym globie zaczną mnie linczować wyjaśnię, że nie jestem przeciwniczką wydawania na świat potomstwa, wręcz przeciwnie. Sza-cun dla Matek!!! Jestem natomiast wrogiem nagonki. Czy ja piszę na murach lub ganiam za ludźmi i namawiam ich do wstrzymywania się z decyzją o prokreacji?? NIE! A dlaczego?? Bo uważam, że każdy ma prawo do podejmowania decyzji, szczególnie tych ważnych zgodnie z własnymi przekonaniami i priorytetami. Uwielbiam dzieci, cieszę się każdym które ostatnio powiły bliskie mi osoby i bardzo je kocham. Natomiast podjęłam jakiś czas temu decyzję, że ja nie jestem gotowa "na mojego Franka" (tak, tak nazwałam swoje wyimaginowane dziecko, powiem więcej zrobiłam to już 6 lat temu, ale to długa historia) i wiem, że to się nie zmieni dopóki nie poczuję stabilizacji i komfortu psychicznego, co w tym kraju może potrwać jakieś 20-50 lat...z moich obliczeń wynika, że wtedy będę już po menopauzie:P Może po trzydziestce zmienię zdanie, bo podobno wtedy postrzeganie świata ulega przeobrażeniu...kto wie co się wydarzy, może zechcę zmienić płeć albo oddać nerkę. Mam jednak nadzieję, że znajdę w sobie siłę i zdecyduję się na adopcję zamiast rozdawać organy.
Jest jeszcze jedna,  nieco pokrewna zresztą sprawa, która mnie wnerwia i zniechęca do posiadania dzieci. Ministerstwo Edukacji Narodowej próbuje nam wcisnąć, że sześciolatki powinny iść do szkoły!! I to wcale nie dlatego, żeby szybciej mogły iść do pracy i łatać dziury w budżecie i w szosach. Skądże znowu! Nie przeczę, że dzieciaki w tym wieku mogłyby rozpocząć edukację, ale która placówka jest gotowa na przyjęcie takich szkrabów? Z tego co wiem to niewiele jest takich obiektów. Nie dajmy się zwariować. Pamiętajmy, że pedagogika przedszkolna różni się od wczesnoszkolnej. No tak zapomniałam, że to żaden problem. Nauczyciele klas 1-3 przejdą szkolenia, budynki się zaadaptuje i zostaną zakupione cudowne pomoce dydaktyczne...a nasza wyspa w środku Europy to "utopia", pani minister Szumilas to dobra wróżka i za pomocą swojej magicznej różdżki to wszystko wyczaruje! Dżizys, ale jestem ostatnio wkurzona!!
Chyba muszę stąd wyjechać, to będzie duża strata dla tego pięknego kraju, ale sam się o to prosił!
A jeszcze parę lat temu zarzekałam się, że nigdy do tego nie dojdzie. Jak dziś pamiętam nasze kłótnie z Filipem i moje idealistyczne bzdury, którymi go raczyłam...wtedy jeszcze nie wiedziałam czym tak naprawdę jest ZUS i wierzyłam, że reforma emerytalna z '97 naprawdę nas uratuje, bo przecież OFE tak fajnie brzmi. Niewiedza to jednak świetna sprawa, czasem zazdroszczę ludziom głupim. Paradoks? Może jednak trzeba schować honor do kieszeni, napisać jakiegoś pornosa na wzór "greja", nabić kabzie i kupić willę w Toskanii. Na razie zostanę przy moim kolejnym pomyśle na biznes, ale jeśli to nie poskutkuje to się pakuję. To wcale nie jest szantaż, wcale nie chcę nikogo zachęcić do kupowania moich zdrowych słodkości, a już w żadnym wypadku nie chcę się reklamować. Zresztą kto po przeczytaniu tego posta się jeszcze do mnie odezwie?? Jeśli jednak nie wszyscy mnie znienawidzili za "wykastrowanie" się z instynktu macierzyńskiego to zapraszam na "moje lajtowe ciasteczka" http://lajtowe-wypieki.blogspot.com/ :D lub do polubienia Kinderbalonika, http://www.kinderbalonik.pl/ , bo to moje pierwsze" dziecko" którego się nie wyrzekłam, po prostu zdecydowałam się na drugą pociechę, żeby mogli się razem bawić.
To tyle, następnym razem będzie mniej lub bardziej depresyjnie...znów zamierzam głodować i jeszcze nie wiem czy tym razem będę zdołowana czy jednak zaleje mnie fala euforii:D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz