Jednak po tym jak mój luby napisał mi wczoraj, że...tęskni za mną całą to... oczywiście się rozkleiłam i teraz usycham z tęsknoty i zastanawiam się czy nadejdzie kiedyś taki moment w moim życiu, kiedy zarzucę kotwicę i zejdę na stały ląd? Czy kiedyś będziemy razem obchodzić urodziny, rocznice i inne duperele, które przypadają akurat na sezon zimowy, gdy jestem w moich ukochanych Dolomitach? Czy może dopiero na starość, gdy już mnie pokręci, wreszcie będę potrafiła usiedzieć na tyłku w jednym miejscu dłużej niż 15 minut i wtedy w zimowe wieczory będziemy sączyć wino i wiwatować?
Oczywiście równocześnie męczą mnie myśli: czy aby na pewno tego chcę? Czy ja na pewno jestem typem osoby, która marzy o stabilizacji? Do tej pory wydawało mi się, że jestem stworzona do dzielenia się radością życia, pozytywną energią, swoim doświadczeniem i pasją do narciarstwa, iiiii ciepłem włóczki. Ponadto mój BIKEandSOULovy biznes pozwala mi na pracę wszędzie gdzie mnie tylko życie rzuci, więc płynę z prądem i korzystam z tego co los przyniesie.
Czy każdy ma takie rozterki?
Wiele ostatnio zmienił w moim postrzeganiu świata, jeden ciepły przytulas od pewnego przystojnego narciarza, którego znam i uwielbiam odkąd posłał mi pierwszy uśmiech. Ma 4 lata i na imię ma Antonii. Zwykle, gdy żegnam się z maluchami, które przez kilka dni zarażałam miłością do śniegu, wygląda to tak, że to ja przytulam dzieci, a one zwyczajnie dają się przytulić, obdarowują mnie szerokim uśmiechem, przybijają piątala lub wręczają mi cudowne pamiątkowe rysunki, a potem za nimi tęsknię. Tym razem było inaczej. Antek przytulił mnie tak mocno, że bałam się odwzajemnić ten uścisk, żeby nie zrobić mu krzywdy. Natychmiast się popłakałam (cała ja) i pomyślałam: to chyba jest ten moment, pora zamknąć ten sezon z przytupem i spróbować coś zmienić... czy się uda... zobaczymy... wcale nie będzie mi smutno, gdy za rok znów będę pisała do Was ze szczytu mojej ukochanej góry! Jednak równie szczęśliwa będę w ramionach mojego ukochanego, przemierzając z nim Szwecję na rowerze, planując przyszłość i dzieląc wspólne pasje.
Już za 12 dni F. przyjedzie do "naszego" Monte i podzielę się z nim moimi przemyśleniami. Chyba wreszcie mu ulży...
"Czy każdy ma takie rozterki?" - każdy, kto oprócz miłości ma także swoje własne plany, marzenia pasje;)
OdpowiedzUsuńJa jestem od ponad 4 lat w bardzo szczęśliwym związku, z czego prawie 3 lata jesteśmy oddzielnie (nie licząc weekendowych i świątecznych spotkań). Wiele osób z zewnątrz ocenia mnie jako osobę nieczułą, niepotrzebującą miłości, bo "oni by nie dali rady". Ja każdego dnia zmagam się z cierpieniem tęsknoty, ale wiem też ze za nic na świecie nie zmieniłabym nic w swoim życiu :)
Mam nadzieję że Ty także czujesz podobnie i pomimo tęsknoty doceniasz możliwość bycia tam gdzie teraz jesteś (na pewno wiele osób Ci teraz zazdrości :P ) :)
Oliwia nie chciałam absolutnie zabrzmieć jak maruda i malkontentka. Ja cholernie się cieszę i doceniam wszystko co dostałam lub wyszarpałam od życia, ale... mam tez już swoje lata, mimo tego, że wyglądam na 20, to 30 na karku i nie piszę tego, żeby robić z siebie doświadczoną wiekiem czy narzekać na bóle w krzyżach!!! Zwyczajnie zaczęłam myśleć o stabilizacji, rodzinie, swoim domu, hamaku w ogrodzie... wiem, że w tej roli też będę szczęśliwa, że to wcale nie zamykam mi drzwi na świat, to tylko otwiera inne.
UsuńJeśli chodzi o związek na odległość to ja Cię podziwiam. Ja rozstaję się z Filipem na maks dwa miesiące i szczerze tego nienawidzę. Chociaż wiem, że ma to swoje plusy ;)
Uściski!!! Życzę Ci żebyś spełniała marzenia i była szczęśliwa! Bo tylko to się liczy!
3mam kciuki za każdą decyzję Chyba cos przeczytałam między wierszami. Antoski to są fajne chłopaki mi jeden taki zmienił diametralnie życie i od półtora roku jestem najszczesliwsza na świecie Może noe zawsze mam czas na wino i rowerowe przejażdżki Ale wszystko nabrało nowego sensu
OdpowiedzUsuńAtosie wymiatają! Ewcia Ty międzywierszowy czytaczu :D
UsuńCałusy dla całej Waszej trójki, od naszej jeszcze dwójki ;)
Mam te same refleksje. Chyba obie nie potrafimy usiedzieć na tyłku. Może nie ma co z ty walczyć:)
OdpowiedzUsuńDuch marzyciela, podróżnika i miłośnika życia nie umiera nigdy!!! Ja nie walczę, ja tylko staram się kształtować w miarę możliwości moje życie tak żeby było w nim jak najwięcej moich spełnionych marzeń :)
UsuńUściski!