czwartek, 3 lipca 2014

Mam ICH!!!

Są już ze mną! Moi rodzice!!! Tak się cieszę potwornie, że spać nie mogę. Cały czas myślę co będziemy jutro, a właściwie za parę godzin robić, o czym będziemy gadać, gdzie ich zabiorę... najchętniej to już bym ich obudziła...ale tego (chyba) nie zrobię, wystarczy, że prawie wlazłam mamie do wanny:D A jaki numer wykręciłam na lotnisku!!! Nie wiem czy da się to opowiedzieć, ale spróbuję.
Znów razem!
Dojechałam do Skavsty punktualnie, bez większych przygód. Popędziłam uiścić opłatę za parking i pobiegłam szukać terminala. Nie było to zbyt trudne, bo akurat ten port lotniczy do największych nie należy, właściwie to jest tak mały, że nawet 3 latek się na nim nie zgubi. Oparłam się o filar i czekam...staram się nie patrzeć w stronę bramek wyjściowych, bo co tam zerknę to oczy mi się dziwnie pocą...czekam dalej... dzwoni mama: Iguniu my jeszcze czekamy na bagaż, nic się nie martw zaraz będziemy...patrzę na zegarek, a mi tu tak jakby się parking skończył...no to idę do parkomatu stojącego może dwa metry ode mnie i próbuję ogarnąć temat...dupa, kartę mi wypluwa, gotówki nie przyjmuje, a monet mam za mało...zerkam w stronę bramek...pusto...myślę sobie- jak szybko pobiegnę to zdążę wrócić... biegnę, wpadam w drzwi obrotowe, obok stoi świetnie ubrana babka, widzę, że też mnie lustruje, skupia się na kanarkowej marynarce, patrzę na twarz...MAMA!!! Rzucamy się na siebie, ona w szoku, ja zawieszona w czasie i przestrzeni, drzwi obrotowe zablokowane, ludzie uwięzieni z obu stron, a my się ściskamy jak wariatki...wreszcie jak się puściłyśmy to Tatinek Nas delikatnie popchnął żeby drzwi znów ruszyły. Jak to się stało?? Nie wiem. Jedyne logiczne wytłumaczenie jest takie: gdy ja walczyłam z automatem to oni wyszli, filar, za którym stałam skutecznie im mnie zasłaniał, więc ruszyli do wyjścia. W tym czasie postanowiłam biec na parking kupić kolejny bilet i gdy szybko popatrzyłam w stronę bramek to oni  akurat się "schowali" za tym cholernym filarem, no a gdy się już obróciłam w stronę wyjścia to patrzyłam tylko przed siebie... potem były już drzwi obrotowe... cała ja, zawsze gdy jestem podekscytowana kompletnie tracę głowę.
Wczoraj na przykład prałam rzeczy kolorowe w płynie do białego, a te białe w tym do koloru, dzień wcześniej wstałam o 7 do pralni i wściekałam się, że ktoś mi ją zajął dopóki mi sąsiad nie uzmysłowił, że czerwiec ma 30 dni, a ja zapisałam się na 31!, potem "wbiłam" się komuś w kolejkę, bo z kolei myśląc o 1 patrzyłam na 31, już miałam się kłócić, że teraz moja kolej w "laundry roomie", ale całe szczęście tego nie zrobiłam...jak to ktoś kiedyś powiedział, jestem zakręcona jak ogonek małej świnki:D

  
takie MAŁE "gifty"...reszta się na stole nie zmieściła:D WARIACI MOI!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz