czwartek, 17 lipca 2014

Wracam na ring!

Ostatni tydzień był koszmarny. Z chwilą gdy moi rodzice wsiedli do samolotu, zawalił mi się cały świat. Non stop myślałam o co w tym cholernym życiu chodzi? Czy żeby spełniać marzenia trzeba dokonywać bolesnych wyborów? Dlaczego nie można mieć wszystkiego, a przynajmniej wszystkich? Dlaczego najbliższe mi osoby, z którymi spędziłam lwią część mojego życia, muszą być teraz tak daleko? Dlaczego nie mogę ICH przytulić kiedy mam na to ochotę?!DLACZEGO??!!
Czy JA jestem nienormalna, że sprawia mi to tak ogromny ból? (W tym wypadku zawsze pociesza mnie myśl, że Mickiewicz był jeszcze większym sentymentalistą i romantykiem) Czy kiedyś znów będziemy wszyscy razem? Zaznaczę, że nie mam tu na myśli życia po śmierci;) Jak moja mama to robi, że jest taka dzielna? Przecież wiem, że serce jej pęka, a ona ma jeszcze siłę żeby dodawać mi otuchy, uśmiechać się i powtarzać, że tak to już jest i najważniejsze żebyśmy byli szczęśliwi. Tylko czy ja potrafię być szczęśliwa bez nich? Dobrze, że ktoś "skajpa" wymyślił, bo dzięki niemu czasem zapominam ile kilometrów Nas dzieli.

W następnym wcieleniu chcę być lemurem i żyć w takim stadku!

Dodatkowo zaczęłam się umartwiać brakiem efektów mojej walki z nadwagą, niedokończonymi badaniami, odwleczoną przez wyjazd wizytą w klinice, niemożnością znalezienia pracy ( w kraju gdzie wszyscy mówią po angielsku wymagany jest szwedzki! ) i tempem rozwoju mojego mikrobiznesu. Z każdym dniem coraz bardziej nienawidziłam siebie i swojego ciała. Do szału doprowadzały mnie moje wielkie uda, masywne łydki, okropny brzuch, brzydkie cycki, palce jak parówki, cienkie włosy na głowie, grube na nogach...czasem po prostu nienawidzę swojego ciała. Wstydzę się tego i uważam, że nie jest to do końca normalne, ale tak już mam i gdybym to ukrywała to musiałabym przyznać że oszalałam, a tak jestem zwyczajnie szurnięta.
Gwoździem do trumny był pomysł na znalezienie kreacji, w której mogłabym się pokazać na swoim ślubie. Nie żebyśmy planowali zalegalizowanie naszego związku, po prostu pomyślałam, że jeśli skupię się na czymś przyjemnym to może mi to pomoże odciągnąć moje myśli od tych wszystkich negatywnych tematów, odbiję się od dna i jakoś złapię równowagę. Nie mogłam się bardziej mylić.
Kompletnie mnie to dobiło. Wszystkie sukienki, spódnice czy damskie garnitury które mi się spodobały są stworzone dla chudych, a przynajmniej szczupłych osób. To w czym ja wyglądałabym dobrze kompletnie nie trafia w mój gust. Tak mnie to rozsierdziło, że aż zgrzytałam zębami ze złości. W rezultacie wczołgałam się pod kołdrę i zaczęłam płakać. Tak po cichu, żeby nikt nie zauważył.
Jednak znalazł się ktoś kto mnie usłyszał. Odszukał mnie w zwojach pościeli, przytulił, zaczął głaskać po plecach, całować w skroń i zapytał co się stało. Na jednym wydechu wyrzuciłam z siebie wszystkie smutki, a tyradę zakończyłam: I nie pójdę do ślubu gruba, O!!! Spodziewałam się kazania w stylu: nie marudź bla bla bla, a zamiast tego w odpowiedzi usłyszałam, że wcale nie jestem gruba, że znajdę pracę, bo jestem świetna i że wszystko się ułoży, a ślubu i tak nie planujemy, więc po co się martwię? W jednej chwili wszystkie troski odeszły, jak ręką odjął, jakby ktoś odciął te worki z kamieniami od moich stóp i poluzował pętlę, którą sama zaciągnęłam wokół swojej szyi. Magia! Mój luby mnie odczarował, oddał mi trochę tego ciepła i miłości, którą ja go obdarowuje każdego dnia.  Nie prawił mi durnych morałów, nie mówił żebym przestała być dziecinna, żebym się nie rozklejała itp, tylko otulił mnie czułością i troską. Po raz kolejny mnie w sobie rozkochał i utwierdził w tym, że każdy potrzebuje miłości, życzliwości i ciepła...że jeśli ktoś z uporem maniaka obdarowuje tym drugą osobę, to kiedyś i z niego zacznie to wypływać, jak z dzbanka, do którego nalewamy wodę mimo, że jest już pełny po sam brzeg. Normalnie lecę z pararelami rodem z Biblii!
W skutek tego przebudzenia, wyskoczyłam z łóżka, siadłam przed komputerem i po raz kolejny zaczęłam przeczesywać czeluści internetu w poszukiwaniu pracy. Wreszcie trafiłam na szwedzki portal, który aż kipi od ciekawych ofert, problem tylko w tym, że wszystko na tej stronie jest w tym pokręconym północnogermańskim języku! Nie poddałam się jednak i od wczoraj tłumaczę każdą z ofert i jeśli nie jest to posada hydraulika, blacharza, mechanika czy inna oferta budowlana to wysyłam CV.  Strzelam jak z karabinu, a co?! Kto mi zabroni, będę próbowała do skutku. Nota bene zauważyłam tu ciekawe zjawisko. W Polsce jak aplikowałam na jakieś stanowisko to osoby niezainteresowane po prostu nie odpowiadały. Tutaj wiele firm odpisuje nawet jeśli nie chce (czyli za każdym razem!) mnie zatrudnić. Wyjaśniają w mailu dlaczego nie mogą dać mi tej pracy ( bo nie znam szwedzkiego!!!) i że jeśli nauczę się ich języka, żebym koniecznie napisała, bo chętnie nawiążą wtedy współpracę. Ponadto niejednokrotnie informują mnie, że jeśli znajdzie się w firmie inne stanowisko to się odezwą. Nie wiem ile w tym prawdy, ale muszę przyznać, że to miłe, i że dzięki temu nie czuję się taka "niewidzialna".
Oprócz wzmożonych działań w zakresie poszukiwania pracy, postanowiłam wreszcie wykorzystać nienawiść do swojego ciała i przekuć ją w coś pozytywnego. Jak wielokrotnie powtarzałam na łamach mojego bloga: nie poddam się do cholery! Wymyśliłam sobie projekt, który już wkrótce wprowadzę w życie, szczegółami podzielę się niebawem:) Trzymajcie kciuki, w szczególności za to żeby mój zapał nie przygasł;)

Piątka od Maryśki, oko od Jędrola i cała na przód!!!


PS. SIS Dżej Twoje ręce też głaskały mnie po plecach tamtego depresyjnego popołudnia:* Licytację na aktywność fizyczną czas zacząć! Szykuj się Malutka! Skoro Ty chudniesz to ja też muszę!!!

1 komentarz:

  1. Znam te bolączki, ale Bogu dzięki mamy wspaniałych mężczyzn przy naszym boku. Trzymam za Ciebie kciuki i pamiętaj, że nic nie trwa wiecznie. 7 lat chudych, a potem z górki:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń