środa, 27 marca 2013

Victory or dead!

Jestem taka głodna, że aż chce mi się płakać. Nie miałam w ustach niczego od 60 godzin. W zasadzie nie przeszkadza mi ból głowy, łamanie w gnatach, ssanie w żołądku czy lekkie mdłości, dobija mnie tylko moja psycha. Z jednej strony jestem niesamowicie zdeterminowana i wiem, że się nie poddam, a z drugiej mam ochotę beczeć jednocześnie tarzając się w jedzeniu. Mam tak wyczulony zmysł węchu, że czuję obiad, który gotuje sąsiadka dwa piętra wyżej!!! Do tego Filip wcinający pierogi, kurczaki, smażone sery, kanapki...i jeszcze głupawo się uśmiecha i czasem przez przypadek zapyta: a Ty co będziesz jadła Kochanie? Wrrrrrrrrrr no wiem, że niechcący to rzuca z przyzwyczajenia, ale oczywiście muszę na  niego warczeć i krzyczeć... to mi pomaga, a on to dzielnie znosi:P Co do darcia się, to miałam wczoraj taki dołek podczas, którego chciałam krzyczeć na całe gardło, że chcę być chuda. Co jest dla mnie niesamowitą odmianą, bo zwykle chciałam drzeć się: nie chcę być już grubaaaa!!! A jak już jesteśmy w tym temacie, to uwierzcie mi na słowo, że żaden grubas nie chce być gruby, nawet ten który się zapiera, że jemu to nie przeszkadza, to tylko świadczy o tym że skutecznie sobie wmówił, że tak już musi być. Też próbowałam zaakceptować moją fizjonomię, myślałam nawet że mi się udało, ale z obecnej perspektywy stwierdzam, że to była ściema! Sama siebie oszukiwałam, ale musiałam inaczej bym nie przetrwała. Prawda jest taka, że każdy chce być lekki, wyglądać ładnie i czuć się komfortowo we własnym ciele i dużo łatwiej to osiągnąć mając na wadze mniej niż więcej.Podążając za tą maksymą idę sobie nie zjeść śniadania;)

Nie pamiętam gdzie znalazłam ten obrazek, ale mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa, że go wykorzystałam...on idealnie obrazuje mój stan ducha i ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz