środa, 24 października 2012

Jesień, jesień, jesień ach to TY:D

Muszę pomarudzić, ale tak tylko trochę, jakaś taka chandra jesienna mnie dopada i nic mi się nie chce...bo już chłodno się robi, bo mokro, bo sennie, bo kaloryfer szumi i auto zaparowuje...nic tylko zakutać się w koce i zapaść w sen zimowy, albo przynajmniej obudzić się jak już będzie po czym szusować:D no to sobie pozrzędziłam:P Ale chłód i słota, mają też swoje plusy, można w taką pogodę bez wyrzutów sumienia oglądać filmy do oporu:P Ja na początek obejrzałam sobie "Kobiety z 6 piętra". To było miłe doznanie. Ogląda się go z takim lekkim uśmiechem na twarzy, ciało jest wiotkie, a myśli krążą wokół pięknego Paryża i ciepłej Hiszpanii. Bohaterowie od pierwszych scen zyskują naszą sympatię i do samego końca trzymają nas za rękę. Nie ma tam pompatycznych scen ani wzniosłych dialogów. Są ludzie, uczucia i gesty, a wszystko tak zgrabnie ujęte przez reżysera, że całość przypomina ciepły letni wiatr. Bezpretensjonalny, niosący nadzieję i powiew świeżości. Chyba już wiecie o czym mówię...polecam, świetny na jesienne wieczory. Coś czuję w sobie dzisiaj nutę melancholii, czyżby drzemała we mnie Szymborska...?? Wybacz Wisławo, nie godnam wymieniać nawet twego imienia...chciałaby dusz do raju:) Lepiej wrócę do "kanapowego kina".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz