Jakiś czas temu Kalina, przyszła mama małej karateczki vel narciarki:P przycisnęła mnie kolankiem do obejrzenia "Skóry, w której
żyję" cobyśmy mogły na ten temat przy następnym spotkaniu podyskutować. W związku z tym nie miałam wyjścia, mus to mus. Poza tym skoro już nawet obsługa videoteki prosi mnie o wyrażanie opinii na temat co poniektórych dzieł kinematografii to nie wypada nie być na bieżąco:P Pomimo złych przeczuć w końcu się przełamałam i....no nie będę ukrywała, że się rozczarowałam. Film jest
niezły, ale mnie osobiście szczególnie nie przypadł do gustu. Almodovar i
scenariusz adaptowany to według mnie nie jest najlepszy duet, oczywiście użył
swojej magicznej "almodramy" alias klimatu hiszpańskiej
tandety rodem z telenoweli, ale pomijając fakt, że to już wszystko
było w jego poprzednich dziełach to kurde miało się nijak do tego
typu scenariusza. Miałam nieodparte wrażenie, że próbuje stworzyć
jedność z takich składników jak fabuła której sam nie wymyślił
i do końca nie czuł i jego wspaniałe wizje. Jak zwykle porusza
tematy ciężkie i bardzo na czasie, typu modyfikacje genetyczne,
zabawy człowieka w pana Boga, że dusza należy do Nas samych i
nikt nam tego nie odbierze, okrucieństwa wobec kobiet, gwałtów,
mordów itp. jednym słowem cały Pedro... i w zasadzie te problemy w
połączeniu z tą oryginalną fabuła i z tak cudownym reżyserem
powinny po "wymieszaniu" dać twór doskonały, ale
niestety tak nie jest. Może fakt, że widziała wszystkie filmy
Almodovara od 1986 i znam drania na wylot zadziałał w tym wypadku
na niekorzyść twórcy, bo po 20 minutach doskonale wiedziałam o co
chodzi, co się dalej stanie i jak to się skończy. Najzwyczajniej w
świecie się nudziłam. Jako wymagający widz i miłośniczka
"zakręconego Hiszpana" nie jestem w stanie MU tego
wybaczyć. Jakoś tak za bardzo się sili, pierwsze 15 minut w jego
stylu, ale nic nowego, później ponad godzina trochę łagodnego
thrillera, i na koniec znowu Pedro, ale jakiś taki "splaszczony".
Stać go na więcej, całość ogólnie dla mnie jest zbyt płaska.
Wszystkie pozostałe jego filmy szanuję bardziej. No to pojechałam z
tą recenzją...hehehe :D jestem okropna, ale nie wybaczam moim mistrzom niedociągnięć.
Ogólnie film całkiem niezły, w skali do 10 dałabym 7,5. Ciekawa
fabuła i innowacyjne zobrazowanie pewnych problemów. Godny polecenia, ale nie wsadzam go do szufladki z napisem "arcydzieła", bo dostałby łomot od współtowarzyszy. Pewnie Raczek by mnie zganił za tą recenzję, ale całe szczęście mamy póki co wolność słowa w Naszym Pięknym Kraju i mogę sobie pisać co mi się żywnie podoba! Swoją drogą ciekawe kiedy wprowadzą u Nas reżim jak w Korei Północnej...prywatnego Kim Dzong Ila już mamy:P Oho zaczęłam zbaczać z kursu, za chwilę wpłynę na niespokojne wody, więc lepiej zamilknę;)
PS. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi za to że pożyczyłam sobie ten obrazek...uwielbiam go:D:D:D
Dokladnie mialam takie same odczucia! mojemu chlopakowi sie podobal ten film, ale ja mam taka sama opinie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńCzyli i MY jesteśmy podobne i nasze drugie połówki, F. nie rozumiał dlaczego ja się tak czepiam :D
OdpowiedzUsuń