Tak sobie ostatnio myślałam o życiu kobiet jak o odrębnym
gatunku i powiem Wam, że cholera łatwo to ta nasza nacja nie ma.
Tyle rewolucji ile my w życiu przechodzimy to nikt nie doświadcza.
Nawet w świecie zwierząt, np, taka rzekotka...najpierw jest
skrzek, później kijanka i już prosta droga do dorosłej pani żaby.
O gąsienicy już nawet nie wspomnę, która hop siup
przeistacza się w motyla i sobie wesoło popiernicza po łące:P
Oczywiście ten drugi rodzaj ludzki nazywany męskim też swojego
kopa od życia dostaje, ale chyba z mniejszego buta:P Panowie no
wybaczcie, nie chcę się bawić w radykalną feministkę, bo raczej
należę do grupy tych umiarkowanych, ale temat warto poznać i
zrozumieć świat płci przeciwnej:)
Rodzimy się, zaczynamy łazić i przez parę lat zabaw w
piaskownicy niewiele nas różni. W zasadzie pierwsze lata
podstawówki też mijają w miarę spokojnie, chyba że się jest
małą Igą, która jest sadzana w ostatniej ławce, bo jest wysoka,
jest przezywaną "parówa" i nikt z nią nie gada. To
ostatnie akurat mi pasowało do 3 klasy, bo i tak nie miałam ochoty
z nikim rozmawiać. Od przedszkola taka byłam, a chodziłam tam całe
3 miesiące:P ha! ale pomimo mojego krótkiego pobytu w tej jakże
beznadziejnej w tamtych czasach placówce, mam nawet jedno miłe
wspomnienie z tego okresu. Po drugim śniadaniu był czas na
leżakowanie na placu zabaw, na takich małych fajnych leżaczkach.
Ten moment lubiłam najbardziej... pojeść i spać;P I zawsze jak
tak sobie błogo kimałam podbiegał taki Tadzik i otwierał mi
swoimi małymi paluchami oczy i wołał: pobuuuuuuuuuudka:P hehehe
niczego więcej z mojego krótkiego pobytu w przedszkolu nie
pamiętam, ale to zawsze przywołuje uśmiech na mojej twarzy:)
Wracając do tematu...Pierwsza trauma dziewczęca to
przeistoczenie się w płeć żeńską zdolną do rozmnażania...po
co nam to matka natura zafundowała tak wcześnie to nie wiem. Mimo
tego, że ja na to byłam solidnie przygotowana, a jak już nadszedł
ten dzień to moja mama nawet upiekła tort i
świętowaliśmy...dostałam też prezent, ale już nie pamiętam co
to było:P to naprawdę nie mam miłych wspomnień. To był taki
wrzód na tyłku...dopóki nie przełamałam się do tamponów...
najpierw nauczyłyśmy z mamą pół paczki pływać w wiadrze:P Ale
był też jakiś plus tej mojej wczesnej metamorfozy. Chyba właśnie
dzięki temu zdobyłam popularność w szkole... zaczęło się od
tego, że miałam na zielonej szkole podpaski i nie wstydziłam się
ich pokazać:D no i świetnie skakałam na skakance:P
Następny etap to dorastanie i te cholerne zadurzenia, ja to chyba
byłam rekordzistką, co miesiąc kochałam się w innym chłopaku,
ale ponieważ żaden nie zaprosił mnie do kina ani na cole to raczej
kiepsko wspominam ten okres;( buuuuuuuuuuu później mamy ten dylemat
z wyborem partnera na ten pierwszy raz...niby nic takiego, ale to
jest chyba taki moment zawieszenia, pomiędzy byciem kobietą a
dziewczyną. Ja w każdym razie dopóki się nie zdecydowałam to
czułam się jakbym stała w takim rozkroku, jedna noga w dorosłości,
druga w dzieciństwie:P Ale jednak warto wyznaczyć sobie pewne
kryteria i nie robić nic na siłę, ja niczego nie żałuję:D No i
kolejna rewolucja to stały partner i związane z tym wspólne
mieszkanie...nooooooooo to mi wywróciło świat do góry nogami...bo
przecież każda z nas chcę być idealną partnerką, przyjaciółką,
kochanką i panią domu...i gdzieś po drodze w rezultacie zapomina o
samej sobie. Kobiety w ogóle mają tendencje do samopoświęceń. Do
mężczyzn przypięto łatkę "wieczni chłopcy", a prawda
jest taka że oni po prostu potrafią skupić się na sobie i
szczerze mówiąc zazdroszczę im tego. Jeśli robią to w granicach
rozsądku to nawet bym powiedziała, że możemy się od nich uczyć,
bo tylko dbając w pierwszej kolejności o własne szczęście
możemy zacząć uszczęśliwiać innych. Kurcze to zabrzmiało jak
wróżba z chińskiego ciasteczka:P Wiadomo że związek to pasmo
kompromisów i wyrzeczeń, ale trzeba najpierw zadbać o swoją
wewnętrzną równowagę. Ja dopiero niedawno to odkryłam i zaczęłam
na nowo"porządkować" moje życie. No i kolejnym stopniem
wtajemniczenia jest ciąża, a później bycie mamą...dla mnie to
jeszcze nieznany ląd, ale jako osoba o wysoce rozwiniętej empatii
po części już wiem czego mogę się spodziewać. Znów wszystko
ulega przewartościowaniu, ale tym razem nie zapominasz o sobie na
rzecz partnera, ale poświęcasz siebie dla dziecka...oby każda z
Nas miała na tyle siły żeby jednak ocalić kawałek siebie...
Później to już nawet nie chcę wiedzieć co mnie czeka, ale z
tego co czytałam to raczej ma być miło. Trzydziestka to zgodnie z
legendą najfajniejszy okres w życiu kobiety...zobaczymy:P Wiem, że
w dalekiej przyszłości czai się też menopauza, ale za to, to ja
już podziękuję;P
PS. Panowie jak się zastanowię to i o Was opowiem:)
Super wpis!
OdpowiedzUsuńJa tez mialam tak ze w podstawowce sadzali mnie z tylu, a w przedszkolu nawet musialam robic za chlopca podczas tancow, bo bylam wysoka, a nie bylo dostatecznej ilosci przedstawicieli plci meskiej...
...ciezkie to zycie kobiet...
Pozdrowienia!
-Oliwia