niedziela, 28 października 2012

Świat pod pierzynką

Odsłaniam dziś rano zasłony a tam...cały świat w bitej śmietanie:D nic tylko wybiec w piżamie na ulicę i turlać się po chodniku:) Aż mnie naszła ochota na bałwana...ostatni raz ulepiłam "śnieżnego cymbała" gdy mieszkałyśmy z dziewczynami na Tauzenie...to były czasy, miałyśmy nawet sanki- wytargałyśmy je ze śmietnika, ale służyły jak nowe:P Niestety euforia spowodowana pierwszym śniegiem szybko minęła, bo zerknęłam na balkon..."Homolkowie" znów dali plamę i narazili swój jakże pielęgnowany w sezonie ogródek na śmiertelne działanie mrozu;( Pomidory i papryczki, które dojrzały w jesiennym słońcu smutno dyndają na zmarzniętych gałązkach, bazylia spakowała walizki i zostawiła tylko list pożegnalny: "wracam do ojczyzny, to nie klimat dla mnie", bluszcz telepie się z zimna i patrzy na mnie wzrokiem mrożącym krew w żyłach, wrzos zbladł ze złości, a poziomki nawet nie podniosły głowy by rzucić mi nienawistne spojrzenie. Jedynie tuje i rozmaryn zgrywają twardzieli i przywitały mnie z uśmiechem:) Zaraz ruszam im na ratunek, ubiorę tylko raki, wezmę czekany i sondy lawinowe.
Szkoda tylko, że tak mało tego śniegu i taki "chwilowy". My już zacieramy ręce i nogi, bo Filipowi udało się wreszcie skompletować sprzęt do biegówek i możemy ruszyć na wycieczkę razem. Oczywiście podczas montażu wiązań nie obyło się bez strat...no bo po co zapytać o jakąś starą poduszkę czy ręcznik do podłożenia pod nartę w trakcie wiercenia, skoro na kanapie, zaraz obok leży taka ładna puchata poducha ozdobna...no i po chwili idzie do mnie ta trąba z tym swoim uśmiechem nr 5, więc już z daleka wiem że coś zbroił...i tak do mnie rzecze:"he he he...no popatrz nie pomyślałem że tam z tyłu narta jest cieńsza i przewierciłem się na wylot, prosto w poduszkę..." na co ja: " ha ha ha mój geniusz" w tym miejscu był całus i :" następnym razem zanim zaczniesz demolkę w mieszkaniu, zapytaj czy nie mam czegoś na zbyciu, co można by zniszczyć, albo zajrzyj do tamtego pudła..." i tu znowu całus:P No bo co będę krzyczała skoro jemu i tak już było przykro że sobie nartę przewiercił...dobrze że "deski" kupiliśmy używane, na razie takie wystarczą, a dziurę się zalepi:P Zimo przybywaj, my jak zwykle przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami, ugościmy lodami i mrożoną kawą:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz