czwartek, 25 października 2012

Ku czci kobiet

Tak sobie ostatnio myślałam o życiu kobiet jak o odrębnym gatunku i powiem Wam, że cholera łatwo to ta nasza nacja nie ma. Tyle rewolucji ile my w życiu przechodzimy to nikt nie doświadcza. Nawet w świecie zwierząt, np, taka  rzekotka...najpierw jest skrzek, później kijanka i już prosta droga do dorosłej pani żaby. O gąsienicy już nawet nie wspomnę, która  hop siup przeistacza się w motyla i sobie wesoło popiernicza po łące:P Oczywiście ten drugi rodzaj ludzki nazywany męskim też swojego kopa od życia dostaje, ale chyba z mniejszego buta:P Panowie no wybaczcie, nie chcę się bawić w radykalną feministkę, bo raczej należę do grupy tych umiarkowanych, ale temat warto poznać i zrozumieć świat płci przeciwnej:)
Rodzimy się, zaczynamy łazić i przez parę lat zabaw w piaskownicy niewiele nas różni. W zasadzie pierwsze lata podstawówki też mijają w miarę spokojnie, chyba że się jest małą Igą, która jest sadzana w ostatniej ławce, bo jest wysoka, jest przezywaną "parówa" i nikt z nią nie gada. To ostatnie akurat mi pasowało do 3 klasy, bo i tak nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Od przedszkola taka byłam, a chodziłam tam całe 3 miesiące:P ha! ale pomimo mojego krótkiego pobytu w tej jakże beznadziejnej w tamtych czasach placówce, mam nawet jedno miłe wspomnienie z tego okresu. Po drugim śniadaniu był czas na leżakowanie na placu zabaw, na takich małych fajnych leżaczkach. Ten moment lubiłam najbardziej... pojeść i spać;P I zawsze jak tak sobie błogo kimałam podbiegał taki Tadzik i otwierał mi swoimi małymi paluchami oczy i wołał: pobuuuuuuuuuudka:P hehehe niczego więcej z mojego krótkiego pobytu w przedszkolu nie pamiętam, ale to zawsze przywołuje uśmiech na mojej twarzy:)
Wracając do tematu...Pierwsza trauma dziewczęca to przeistoczenie się w płeć żeńską zdolną do rozmnażania...po co nam to matka natura zafundowała tak wcześnie to nie wiem. Mimo tego, że ja na to byłam solidnie przygotowana, a jak już nadszedł ten dzień to moja mama nawet upiekła tort i świętowaliśmy...dostałam też prezent, ale już nie pamiętam co to było:P to naprawdę nie mam miłych wspomnień. To był taki wrzód na tyłku...dopóki nie przełamałam się do tamponów... najpierw nauczyłyśmy z mamą pół paczki pływać w wiadrze:P Ale był też jakiś plus tej mojej wczesnej metamorfozy. Chyba właśnie dzięki temu zdobyłam popularność w szkole... zaczęło się od tego, że miałam na zielonej szkole podpaski i nie wstydziłam się ich pokazać:D no i świetnie skakałam na skakance:P
Następny etap to dorastanie i te cholerne zadurzenia, ja to chyba byłam rekordzistką, co miesiąc kochałam się w innym chłopaku, ale ponieważ żaden nie zaprosił mnie do kina ani na cole to raczej kiepsko wspominam ten okres;( buuuuuuuuuuu później mamy ten dylemat z wyborem partnera na ten pierwszy raz...niby nic takiego, ale to jest chyba taki moment zawieszenia, pomiędzy byciem kobietą a dziewczyną. Ja w każdym razie dopóki się nie zdecydowałam to czułam się jakbym stała w takim rozkroku, jedna noga w dorosłości, druga w dzieciństwie:P Ale jednak warto wyznaczyć sobie pewne kryteria i nie robić nic na siłę, ja niczego nie żałuję:D No i kolejna rewolucja to stały partner i związane z tym wspólne mieszkanie...nooooooooo to mi wywróciło świat do góry nogami...bo przecież każda z nas chcę być idealną partnerką, przyjaciółką, kochanką i panią domu...i gdzieś po drodze w rezultacie zapomina o samej sobie. Kobiety w ogóle mają tendencje do samopoświęceń. Do mężczyzn przypięto łatkę "wieczni chłopcy", a prawda jest taka że oni po prostu potrafią skupić się na sobie i szczerze mówiąc zazdroszczę im tego. Jeśli robią to w granicach rozsądku to nawet bym powiedziała, że możemy się od nich uczyć, bo tylko dbając w pierwszej kolejności o własne szczęście możemy zacząć uszczęśliwiać innych. Kurcze to zabrzmiało jak wróżba z chińskiego ciasteczka:P Wiadomo że związek to pasmo kompromisów i wyrzeczeń, ale trzeba najpierw zadbać o swoją wewnętrzną równowagę. Ja dopiero niedawno to odkryłam i zaczęłam na nowo"porządkować" moje życie. No i kolejnym stopniem wtajemniczenia jest ciąża, a później bycie mamą...dla mnie to jeszcze nieznany ląd, ale jako osoba o wysoce rozwiniętej empatii po części już wiem czego mogę się spodziewać. Znów wszystko ulega przewartościowaniu, ale tym razem nie zapominasz o sobie na rzecz partnera, ale poświęcasz siebie dla dziecka...oby każda z Nas miała na tyle siły żeby jednak ocalić kawałek siebie...
Później to już nawet nie chcę wiedzieć co mnie czeka, ale z tego co czytałam to raczej ma być miło. Trzydziestka to zgodnie z legendą najfajniejszy okres w życiu kobiety...zobaczymy:P Wiem, że w dalekiej przyszłości czai się też menopauza, ale za to, to ja już podziękuję;P

PS. Panowie jak się zastanowię to i o Was opowiem:)



1 komentarz:

  1. Super wpis!
    Ja tez mialam tak ze w podstawowce sadzali mnie z tylu, a w przedszkolu nawet musialam robic za chlopca podczas tancow, bo bylam wysoka, a nie bylo dostatecznej ilosci przedstawicieli plci meskiej...
    ...ciezkie to zycie kobiet...
    Pozdrowienia!
    -Oliwia

    OdpowiedzUsuń