sobota, 10 listopada 2012

Jesienne przeziębienie

Łeb mi pęka, zatoki pulsują, gardło pali i swędzi...nienawidzę takiego stanu, ledwo się pochwaliłam, że jakimś cudem w tym roku jeszcze nie byłam chora i natychmiast dopadło mnie jakieś badziewie, ale cóż począć..przywdziałam wełniane skarpeciochy po kolana, ukochany sweter, otworzyłam białe wytrawne wino, przykleiłam zad do kanapy i próbuję oswoić cierpienie:P Na domiar złego Filipowi odwołali lot i w najlepszym wypadku w domu będzie nad ranem...no i z tego wszystkiego zapomniałam, że gotuję mu obiad i wszystko poszło z dymem, bo do jasnej cholery mój zmysł powonienia w związku z katarem wziął L4 i odmawia posłuszeństwa!! Dobrze że słuch działa i usłyszałam dziwne skwierczenie dochodzące z okolic kuchni. Jednym słowem dupa ze mnie, a nie kucharka! Wszystko przez to, że należę do osób które jak tylko cokolwiek im dolega to zasypiają w każdej możliwej pozycji i miejscu. Czy siedzę, czy stoję, jem czy się kąpie potrafię zasnąć, gdy tylko dopadnie mnie to uczucie miłego "odpływania", w sumie nie narzekam, bo pewnie każdy wolałby choroby przesypiać niż męczyć się całymi godzinami. Na dodatek nadal łażę wściekle głodna, bo jadam mikro ilości, a waga stoi w miejscu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jak wskazówka nie ruszy to jej złoję dupsko! Może wrócę jak lepiej się poczuję, bo na chwilę obecną nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny pozytywnej energii;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz